sobota, 8 czerwca 2013

Central Park

Otworzyłam oczy i natychmiast odruchowo je zamknęłam. Wszystkie promienie słoneczne były skierowane w moje okno i nie dawały mi spać. Wstałam i podeszłam do szyby. Z mojego pokoju roztaczał się widok na same biurowce, których nie byłam w stanie ogarnąć wzrokiem. Konstrukcje ze stali i szkła wydawały się nie mieć końca. Wszerz i wzdłuż wszędzie były wieżowce. Promienie słońca odbijały się jak w ogromnych lustrach. Uznałam to za symbol nadziei. Od tej pory każdego dnia witał mnie taki widok. Za każdym razem, kiedy rano popatrzyłam w słońce przypominałam sobie, że w Polsce jest już połowa dnia.

Fakt - Nowy Jork bardzo mi się podobał. Okazał się znacznie piękniejszy od tego, który miałam w wyobraźni. Jednak codziennie na nowo uświadamiałam sobie, że nie chciałabym tutaj mieszkać. Ludzie, których widziałam przez okno i ci, których spotykałam na ulicach nieustannie się gdzieś spieszyli. Jedyny spokój można było znaleźć w sercu Nowego Jorku - w Parku Centralnym. Nianie z dziećmi, zakochani, którzy znajdują w ciągu dnia kilka minut, by się spotkać, przyjaciele, studenci, artyści, wszyscy, którzy potrafili wygospodarować chwilę wolnego czasu wybierali właśnie Park Centralny.

- Jest zgoda na wyjście.
Z taką wiadomością do pokoju Wojtka weszła jego mama. Odkąd przyjechałam do Nowego Jorku mogłam przebywać z Wojtkiem tylko w jego pokoju lub w parku. Wojtek nie mógł wyjść poza teren kliniki. Przez cztery poprzednie dni, licząc od mojego przyjazdu, dużo rozmawialiśmy. Więcej niż kiedykolwiek. Wspominaliśmy czasy, kiedy się poznaliśmy, razem się bawiliśmy, a później zrozumieliśmy, że to co do siebie czujemy to już nie tylko zwykła przyjaźń. Staraliśmy się unikać tematu, który spowodował, że byliśmy w Nowym Jorku. Oboje chcieliśmy o tym zapomnieć, odciąć się od przeszłości.
- Mamy 4 godziny dziś po południu.
- Super. Dzięki, mamo. Ola, pójdziemy w miejsce, które najbardziej mi się podoba z tych, w których dotychczas byłem. Mama już trzy razy mnie tam zabrała.
- Gdzie?
- Nie mogę ci powiedzieć. Niespodzianka.
- Powiedz, proszę.
- Dowiesz się po południu. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Kiedy wysiadałam z taksówki zobaczyłam tabliczkę: "Broadway". Nie mogłam uwierzyć w to, że tu jestem.
- Dalej nie podjedziemy. Przejdziemy kawałek na piechotę.
- Wojtek... Nie jestem w stanie uwierzyć w to, co tutaj widzę.
- To otwórz szeroko oczy, kochanie. Idziemy przez Nowy Jork!
Po około 10 minutach marszu doszliśmy do ronda.
- Columbus Circle! - zawołałam.
Wojtek wziął mnie na ręce.
- Jesteśmy na miejscu. Po lewej Central Park West, jedna z najbardziej pożądanych i prestiżowych ulic Nowego Jorku. Adres ludzi, którym udało się w życiu osiągnąć najwięcej. A przed nami...
- Central Park! - dokończyłam, choć byłam przekonana, że to tylko sen i że zaraz się obudzę, jak to już nieraz bywało.
Wojtek przeniósł mnie na drugą stronę ulicy. Jego mama szła przez cały czas obok nas. Nie mogło być inaczej, dobrze oboje o tym wiedzieliśmy.
Przez trzy godziny chodziliśmy po Manhattanie. Ani trochę mi się nie znudziło. Nie zauważyłam kiedy minęło tyle czasu.
- Musimy wracać - w pewnej chwili powiedziała mama Wojtka.
Posmutniałam. Chciałam tam zostać przynajmniej do wieczora. Wojtek zauważył moją zmianę nastroju.
- Jeszcze tutaj przyjedziemy, obiecuję. Ale Nowy Jork ma jeszcze wiele piękniejszych miejsc.
- Nie potrzebuję piękniejszych miejsc. To mi wystarczy. Ja, ty i Park Centralny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz