sobota, 29 czerwca 2013

Przełamanie

Ktoś kiedyś powiedział że w chwili, w której zaczynasz zastanawiać się, czy kogoś kochasz, przestałeś go kochać już na zawsze.

Nie wiem, czy rzeczywiście tak było, ale Łukasz się nie poddał i następnego dnia znowu do mnie zadzwonił i poprosił, byśmy się spotkali. Nie miałam już siły mu odmawiać. Spotkaliśmy się po południu. Początkowo rozmawialiśmy tak, jak kiedyś. Wszystko wyglądało tak, jak zanim wyznał mi miłość. W końcu jednak nieuchronnie przechodziliśmy do niezręcznego tematu dotyczącego naszych spotkań.
- Co się stało, że zgodziłaś się ze mną spotkać? - zapytał Łukasz.
- Nie chciałam znowu ci odmawiać - odpowiedziałam. - Męczy mnie ta sytuacja. Myślałam, że się przyjaźnimy i nagle wszystko się zepsuło.
- Nic się jeszcze nie zepsuło... A jeśli się zepsuje to tylko i wyłącznie na nasze życzenie. Ale ja nie pozwolę na to, abyśmy stracili ze sobą kontakt. Będę o to walczyć.
- Łukasz, ale ja już ci mówiłam. Nie mogę. Rozumiesz? Choćbym chciała, to nie mogę.
- A chcesz? - zapytał podchwytliwie Łukasz.
- Sama już nie wiem... Moje życie do tej pory było takie poukładane. Ale kiedy pojawiłeś się ty, wszystko się zmieniło. Nie jest już tak jak kiedyś.
- Odpowiedz sobie sama na pytanie; czy zepsuło się dopiero wówczas, gdy pojawiłem się ja, czy wtedy, gdy Wojtek trafił do szpitala, a później musiał wyjechać?
Dał mi chwilę czasu na przemyślenie. Po chwili znowu podjął.
- No widzisz - powiedział, jakby znał odpowiedź uformowaną w moich myślach. - To nie moja, ani twoja wina. Dlaczego przed tym uciekasz?
Nic nie odpowiedziałam. Miał rację - ciągłe uciekanie przed własnymi uczuciami nie miało sensu. Nie przyniosłoby pożytku nawet dla Wojtka, który w tym wszystkim był dla mnie najważniejszy. Obiecałam, że mu pomogę, że z nim będę, że go nie zostawię. Teraz wiedziałam, że bycie z nim za wszelką cenę mu nie pomoże.
- Okej, niech ci będzie. Koniec uciekania. Nie daję już rady. Ja też cię kocham. Zadowolony?
Podszedł do mnie bliżej i mnie przytulił.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - szepnął mi do ucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz